Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/76

Ta strona została skorygowana.

widziany na dworze, ożenił się z wielką przyjaciółką królowej, i oświadczył mi, że jeżeli sobie życzę, może panu ofiarować miejsce w magazynie solnym.
— Bardzo mu jestem za to wdzięczny, ale powiedziałem już pani, że mi jest bardzo dobrze u jej ojca, to też nie opuszczę go chyba, że mnie zechce wyrzucić.
— A dlaczegóż to do kroćset djabłów, miałbym cię wyrzucać?... — odezwał się gruby głos, na który Katarzyna zadrżała, bo poznała po nim ojca..
— Mój drogi Pitoux — szepnęła cichutko — proszę cię, nie wspominaj nic o panu Izydorze.
— No, dlaczego to? odpowiadaj!...
— Czy ja wiem?... — wybąknął zmieszany Pitoux — może pan uważa, że nie jestem dosyć wykształcony, że nie potrafię być pożyteczny.
— Nie jesteś dosyć wykształcony, ty, który liczysz, jak tabliczka mnożenia, a czytasz lepiej, niż nauczyciel szkoły, któremu się jednak zdaje, że jest strasznie uczony.
Nie, mój Pitoux, do mnie Bóg przysyła ludzi i zostają u mnie tak długo, dopóki się Bogu podoba.
Chłopak raźniejszy trochę przyszedł na folwark, ale wielką w nim czuć było odtąd zmianę.
Stracił coś, czego się już nigdy nie odnajdzie; stracił wiarę w siebie samego.
To też wbrew swemu zwyczajowi — spał bardzo niedobrze.
Przewracając się z boku na bok, przypomniał sobie książkę doktora Gilberta; ta książka wymierzona była przeciw szlachcie, przeciw nadużyciom tej kasty uprzywilejowanej, przeciw upodleniu tych, którzy się szlachcicom poddają.
Teraz dopiero zdawało się Pitoux, iż zaczyna rozumieć wszystkie piękne rzeczy, które czytał z rana. Postanowił, że gdy tylko dzień zaświta, odczyta sobie pocichutku raz jeszcze to, co czytał głośno i dla wszystkich.
Że jednak spał źle, obudził się późno.
Nie porzucił pomimo to zamiaru czytania.
Była godzina siódma; dzierżawca wracał dopiero o dziewiątej, a zresztą choćby wrócił wcześniej, przyklasnąłby z pewnością zajęciu, bo je sam gorąco zalecał.
Zeszedł więc ze schodów i usiadł na ławce pod oknem Katarzyny.