Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/91

Ta strona została skorygowana.

wyżej, agent zamknął starannie, i zagłębił obiedwie ręce w stosy rozrzuconych serwetek.
— Nie!... — rzekł — to niepodobieństwo!...
— Czego szukasz, kochany ojcze? — spytała Katarzy na...
Billot obejrzał się w koło osłupiały.
— Zobacz... zobacz, czy jej gdzie nie zobaczysz. Ale nie, w komodzie nie ma, w biurku także nie... Zresztą tu była, tu, tu... Ja sam ją tu włożyłem. Wszoraj ją widziałem jeszcze. Nie książki zatem szukali, nędznicy, lecz skrzyneczki.
— Jakiej skrzyneczki?... — zapytała Katarzyna.
— Wiesz dobrze jakiej.
— Skrzyneczki doktora Gilberta?... — odważyła się powiedzieć pani Billot, która w nadzwyczajnych okolicznościach zawsze milczała, pozwalając mówić i działać innym.
— Tak, skrzyneczka doktora Gilberta!... — zawołał Billot, chwytając się za włosy. — Jego skrzyneczka... tak cenna!...
— Przestraszasz mnie, mój ojcze — powiedziała Katarzyna.
— O!... ja nieszczęśliwy! — zawołał Billot wściekły — nigdy się tego nie spodziewałem, wcale nie pomyślałem o tej skrzynce!... A!... co powie doktór Gilbert?... co on sobie pomyśli?... Uzna mnie za zdrajcę, za niedbalca, nikczemnika!...
— Cóż było w tej skrzynce, drogi ojcze?...
— Nie wiem, wiem to tylko, że przysiągłem doktorowi bezpieczeństwo na życie moje, i że powinienem był się dać zabić, aby go obronić.
I Billot uczynił ruch tak rozpaczliwy, że żona i córka cofnęły się przerażone.
— Boże, Boże!... czy ci się zmysły mięszają, mój biedny ojcze — krzyknęła Katarzyna.
I wybuchnęła płaczem.
— Odpowiedzże mi!... — zawołała — na miłość boską, odpowiedz!...
— Piotrze mój przyjacielu — dodała pani Billot — odpowiedzże twojej córce, odpowiedzże twojej żonie.
— Konia!... konia!... — krzyknął dzierżawca, — niech mi co tchu przyprowadzą mego konia.