— Gdzież chcesz jechać ojcze?...
— Uprzedzić chce doktora, musi być uprzedzonym.
— Gdzie go znajdzież jednakże?...
— W Paryżu. Nie czytałaśże w liście, który do nas pisał, że udaje się do Paryża?... Musi tam być. Jadę do Paryża. Konia!... konia!...
— I opuszczasz nas tak, mój ojcze, opuszczasz w takiej chwili!... Zostawiasz nas w takim strasznym niepokoju niepewności?...
— Muszę, moje dziecko, muszę — rzekł dzierżawca, obejmując głowę córki i całując nerwowo. — Jeżeli zgubiłbyś kiedy tę skrzyneczkę, albo gdyby ci ją wykradziono, powiedział doktór, uprzedź mnie w chwili, gdy to spostrzeżesz, uprzedź mnie, gdziekolwiek będę, uprzedź za jakąkolwiek cenę.
— Cóż może zawierać ta skrzynka?...
— Nie wiem. Wiem tylko, że mi ją dano do strzeżenia, i że pozwoliłem sobie wykraść. O!... Ale otóż i koń. Od syna, który tam jest w szkołach dowiem się gdzie jest ojciec.
I ucałowawszy jeszcze raz żonę i córkę swą, dzierżawca wskoczył na siodło i popędził galopem przez pola w kierunku drogi, prowadzącej do Paryża.
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/92
Ta strona została skorygowana.