Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/100

Ta strona została przepisana.

— To co innego! A więc, Benvenuto, potrzebuję dwanaście świeczników do mojego stołu.
— O co w tem, to będę ci posłuszny, Najjaśniejszy Panie.
— Świeczniki te mają, tworzyć dwanaście posągów srebrnych.
— Najjaśniejszy Panie, to będzie przepyszne.
— Te posągi będą, wyobrażać sześć bogów i sześć bogiń i będą takiej jak ja wielkości.
— Lecz to będzie istny poemat — zrzekła księżna d’Etampes — cud zadziwiający! nie prawdaż, panie Benvenuto?
— Nie dziwię się nigdy, pani.
— Ja zaś dziwiłabym się — odrzekła księżna urażona — gdyby kto inny a nie rzeźbiarze starożytności, zdołał wykonać podobne dzieło.
— Spodziewam się jednak wykonać je tak dobrze, jak starożytni rzeźbiarze — odpowiedział Benvenuto z zimną krwią.
— O! czy nie przechwalasz się nieco, panio Benvenuto?
— Nie przechwalam się nigdy, pani.
Mówiąc te słowa z zimną krwią, Cellini patrzał na panią d’Etampes a dumna księżna mimowolnie spuściła oczy przed tem spojrzeniem nieugiętem, pewnem siebie a przecież nie gniewnem. Anna uczuła pewną nienawiść przeciwko Cellinie-