Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/104

Ta strona została przepisana.

wszyscy odważni i zręczni, lecz oto ci dwaj, Pagolo i Askanio, przybyli ze mną z Włoch. Przybliż się Pagolo i podnieś nieco głowę i wzrok, nie bezwstydnie, lecz jak uczciwy człowiek, który nie potrzebuje rumienić się za żądny zły czyn. Brak mu może, Najjaśniejszy Panie na pomyśle i nieco także na zapale, lecz jest to sumienny i gorliwy artysta, pracujący wolno lecz dobrze, pojmujący doskonale moje myśli i wiernie je wykonywający. Ten zaś oto Askanio, to mój najlepszy i najszlachetniejszy uczeń i moje dziecię ukochane. Nie posiada on siły twórczej ani oryginalnej fantazyi, która wynajduje potworne chimery i bajeczne smoki, lecz jego dusza posiada instynkt ideału, że tak rzekę, boskiego. Rozkaż mu, Najjaśniejszy panie, wyobrazić Anioła lub grupę nimf a nikt nie wyrówna jego wykwintnej poezyi i wyszukanemu wdziękowi. Z Pagolem mam cztery ręce, z Askaniem dwie dusze a przytem wiem, że mnie kocha; szczęśliwy też jestem, mając przy sobie serce tak czyste i tak mi oddane.
Podczas gdy mistrz tak mówił, Askanio stał przy nim, trzymając się skromnie lecz bez zakłopotania w postawie pełnej wdzięku.
Pani d’Etampes nie mogła oderwać oczu od tego młodego i zachwycającego Włocha z oczyma