Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/11

Ta strona została przepisana.

pewne, że ma prawo do tego tytułu) nasz zakochany, mówię, usunął się nieco na bok i spoglądał na przechodzący w milczeniu tłum, składający się z poważnych mieszczan, szanownych matron i ładnych dziewcząt.
Lecz w całym tym tłumie nic go widać nie zajmowało, dopiero wzrok jego roziskrzył się, gdy ujrzał zbliżającą się młodą w bieli ubraną dziewicę, której towarzyszyła ochmistrzyni w dobrym tonie, zdająca się znać świat, dosyć jeszcze młoda, wesołego oblicza i wcale na zbyt surową nie wyglądająca.
Gdy te dwie damy zbliżyły się do kropielnicy, nasz młodzieniec wziął wodę święconą i grzecznie im ją podał.
Ochmistrzyni uśmiechnęła się i ukłoniła jak mogła najwdzięczniej, a dotknąwszy rąk młodzieńca, z wielkiem jego niezadowoleniem podała sama wodę święconą swej towarzyszce; ta zaś, pomimo gorącej prośby, której była przedmiotem przed kilku minutami, miała oczy spuszczone co dowodziło, że wiedziała, iż piękny młodzieniec stał przed nią; gdy jednak się oddaliła, młodzieniec tupnął nogą mówiąc:
— Znowu mnie i tym razem nie widziała.
To dowodziło, że piękny młodzieniec, jak już mówiliśmy, miał dopiero lat ośmnaście.