Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/134

Ta strona została przepisana.

Bo i cóż go to obchodziło! Czyż nie był gotów oddać wszystko co posiadał, dla ujrzenia powtórnie Blanki?
Potem, pojąwszy, że dłuższa bytność byłaby nieprzyzwoitą, pożegnał panią Perrine, przyrzekając powrócić nazajutrz.
Wychodząc z Małego Nesle, Askanio spotkał się prawie twarz w twarz z dwoma ludźmi, którzy szli ku stronie pałacu; z ubrania a jeszcze więcej ze sposobu, w jaki jeden z tych dwóch ludzi spojrzał na niego, domyślił się, że to musiał być prewot.
Wkrótce jego domysł zamienił się w pewność, gdy ujrzał dwóch ludzi pukających do tych samych drzwi, któremi wyszedł; żałował wówczas, że nie odszedł wcześniej, gdyż kto wie, czy jego nieroztropność nie spadnie na Blankę.
Dla usunięcia wszelkiego podejrzenia, przypuszczając, że prewot uważał na niego, Askanio oddalił się, nie odwróciwszy nawet głowy ku temu miejscu, z którego chciałby się był nie oddalać wcale.
Powróciwszy do pracowni, zastał Benvenuta pogrążonego w głębokiem zamyśleniu.
Ten człowiek, który ich zatrzymał na ulicy,