Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/137

Ta strona została przepisana.

Potem dodała cicho;
— Mój Boże! czy go nie spotkał!
— Tak, twój ojciec, kochane dziecię — odrzekła pani Perrine — i z nim drugi jakiś stary jegomość, którego nie znam.
— Drugi stary jegomość? — powtórzyła Blanka, drżąc instyktowo. — Mój Boże, pani Perrine, co to znaczy? Pierwszy raz od dwóch lub od trzech lat może mój ojciec nie przyszedł sam jeden.
Ponieważ młoda dziewczyna musiała okazać się posłuszną, znając niecierpliwy charakter ojca, przywołała więc całą swą odwagę i powróciła do pokoju, z którego przed chwilą wyszła, z uśmiechem na ustach; pomimo bowiem obawy, jakiej po raz pierwszy doznawała i z której nie mogła sobie zdać sprawy, kochała szczerze pana d’Estourville i pomimo małego udzielania się prewota swojej córce, dnie, w których odwiedzał pałac Nesle, uważano na równi z dniami świątecznemi.
Blanka zbliżała się z wyciągniętemi rękami i otwartemi usty; lecz prewot nie dał jej czasu ani uściskać się ani odezwać. Biorąc ją tylko za rękę i prowadząc przed nieznajomego, który stał wsparty o wielki komin kwiatami zastawiony:
— Kochany przyjacielu — rzekł do niego — przedstawiam ci moję córkę.