Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/139

Ta strona została przepisana.

Głowę miał pochyloną na ramię, na ustach igrał uśmiech nikczemnika, a w oczach zdradzieckich podłość przebijała.
To też na widok tego odrażającego stworzenia, przedstawionego jej na małżonka wtedy właśnie, gdy jej serce i myśl pełne były jeszcze pięknego młodzieńca, który wyszedł przed chwilą z tego pokoju, Blanka nie była w stanie powściągnąć wzruszenia i z przestrachem spoglądała na ojca.
— Wybacz, kochany przyjacielu, Blance jej zakłopotanie — mówił dalej prewot — najprzód nie wychodziła ona ztąd nigdzie prawie od dwóch lat, gdyż jak wiesz, teraźniejsze powietrze nie dobre jest dla ładnych dziewcząt; potem, prawdę mówiąc, źle zrobiłem, żem jej nie uprzedził o naszych układach, co zresztą było niepotrzebnem; to bowiem, co postanowiłem, nie potrzebuje niczyjego potwierdzenia, wreszcie nie wie ona kto jesteś i że ty, ze swojem nazwiskiem, bogactwami i względami pani d’Etampes, możesz dojść do wszystkiego, lecz gdy się namyśli, oceni zaszczyt jaki nam czynisz, zamierzając połączyć swoje dawno nazwisko z naszem świeżem szlachectwem, dowie się, że będąc przyjaciółmi od czterdziestu lat...
— Dosyć, mój drogi, dosyć, proszę cię — pzerwał hrabia.