Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/144

Ta strona została przepisana.

zyk i opowiadały wchodzącym to, co widziały i słyszały od wychodzących.
Lecz ponieważ mury milczały i patrzały na prewota i podskarbiego, śmiejąc się może na swój sposób, przeto tylko dwaj zwiedzający ze sobą rozmawiali:
— Na honor! — mówił podskarbi przechodząc przez dziedziniec, prowadzący z Małego do Wielkiego Nesle — na honor! jest bardzo ładna ta mała; takiej właśnie żony mi potrzeba; kochany d’Estourville: skromnej, niewinnej i dobrze wychowanej. Skoro pierwsza burza przeminie, nastanie pogoda, wierzaj mi. Znam ja się na tem, wszystkie młode dziewczęta marzą o mężu młodym, pięknym, dowcipnym i bogatym. Z tem wszystkiem mam najmniej połowę wymaganych przymiotów. Niewielu mogłoby tyle o sobie powiedzieć, a to już jest wiele.
Potem przechodząc od narzeczonej do swojej przyszłej własności, i mówiąc tym samym głosem piskliwym i łakomym o jednej i o drugiej.
— Tak jak ten Stary Nesle — mówił dalej — na honor! jest to przepyszne mieszkanie. Będzie nam w niem wybornie z żoną. Tu będziemy mieszkać sami, tu będą biura, tutaj służba. Lecz przy niejakim nakładzie, który postaramy się, aby Jego królewska mość zapłacił, będzie je można bardzo