Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/148

Ta strona została przepisana.

słowa do wicehrabiego de Marmagne, wyszedł natychmiast temi samemi drzwiami, któremi wszedł jego nieprzyjaciel.
Niezapomnijmy jednak dodać, że pomimo nienawiści jaka ich rozdzielała, ci dwaj ludzie w naglącym razie, gotowi byli połączyć się na chwilę, dla zaszkodzenia komu trzeciemu.
Po wyjściu hrabiego d’Orbec, prewot pozostał sam ze swoim przyjacielem wicehrabią de Marmagne.
Zbliżył się do niego z wesołą twarzą, lecz wicehrabia czekał nań smutny.
— Kochany prewocie — rzekł Marmagne, przerywając pierwszy milczenie — zdajesz się być bardzo wesołym.
— A ty, kochany Marmagne — odpowiedział prewot — wyglądasz bardzo smutny.
— Wiesz mój biedny d’Estourville, że nieszczęścia moich przyjaciół obchodzą mię tyle, ile moje własne.
Tat, tak, znam twoje serce — rzekł prewot.
— I gdy widziałem cię tak wesołym z twoim przyszłym zięciem, hrabią d’Orbec; małżeńswo bowiem twojej córki z nim nie jest już tajemnicą, czego winszuję ci kochany d’Estourville...