Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/154

Ta strona została przepisana.

— Do stu piorunów! wicehrabio, chcesz więc mię przywieść do szaleństwa?
— Przeciwnie; chcę cię przywieść do rozsądku.
— Dosyć, wicehrabio, dosyć! przysięgam, że ten hultaj drogo przypłaci chwilę, jaką przepędziłem dzięki twej przyjaźni.
— Dałby to Bóg, prewocie! dałby Bóg!
— Dobrze, dobrze! czy nie masz mi nic więcej do powiedzenia?
— Nie, nie — odrzekł wicehrabia, jakby szukał jeszcze w myśli, czy nie ma co dodać do pierwszej wiadomości.
— A więc bywaj zdrów — zawołał prewot.
— Bądź zdrów, mój biedny przyjacielu!
— Żegnam!
— Uprzedziłem cię przynajmniej.
— Bądź zdrów!
— Nie, będę miał sobie nic do wyrzucenia, to mnie pociesza...
— Bądź zdrów!
— Życzę ci pomyślnego skutku! Chociaż muszę ci przyznać, że wątpię aby się to życzenie spełniło.