i zamieszanie trudne do opisania; zapał mistrza ożywiał wszystkie serca i twarze.
Przymierzano kirysów, próbowano szpad, dobywano sztyletów, śmiano się, śpiewano, jak gdyby szło o maskaradę lub bal.
Benvenuto był wszędzie, pokazując jednemu dobre pchnięcie, drugiemu zapinając pas; czuł że krew krążyła mu swobodnie i gorąco w żyłach.
Co do uczniów, ci bez końca żartowali między sobą ze swoich min wojowniczych i ze swojej niezgrabności.
— Patrz mistrzu — zawołał jeden — Szymon mańkut przypasuje szpadę z tej samej strony co my. Z prawej, z prawej!
— A Jan — odpowiedział Szymon — trzyma halabardę tak jak będzie trzymał pastorał, gdy zostanie biskupem.
— A Pagolo — mówił Jan — kładzie dwie druciane koszule.
— Dla czego nie? — odpowiadał Pagolo — wszak niemiec Hermann ubiera się jak rycerz z czasów cesarza Barbarossy.
I w istocie ten, którego nazwano niemcem Hermanem, bez którego to przydomka mógł się obejść, gdyż samo nazwisko wskazywało jego pochodzenie, Herman okrywał się żelazem od stóp do głów i wydawał się jednym z tych olbrzymich
Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/173
Ta strona została przepisana.