Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/187

Ta strona została przepisana.

ki i stawiając swoję belkę jak szwajcar halabardę, czekał na skutek obietnicy dowódzcy.
W istocie jak Benvenuto przewidział, prewot zaniedbał obsadzić starej wieży; Cellini zajął ją bez przeszkody i za chwilę przybył na taras.
Taras ten panował nad murami Wielkiego Nesle, jak dzwonnica nad wiejskim kościołem.
Oblężeni zasłonięci dotąd murem, nagle zostali odkryci.
Wystrzał z muszkietu rozlegający się w powietrzu, kula która świsnęła i jeden z żołnierzy upadający z jękiem, przekonały prewota, że postać rzeczy według wszelkiego do prawdy podobieństwa, mogła się zmienić dla niego.
W tejże chwili Herman uchwycił belkę i zaczął znowu uderzać we drzwi, które oblężeni wzmocnili już podczas tego przestanku.
Tłum ciekawych, zadziwiającym instynktem pojął, że miały nastąpić strzały i że widzowie tragedyi, która się odbywała, mogliby co oberwać; za pierwszym więc wystrzałem z muszkietu Benvenuta i na krzyk wydany przez ranionego żołnierza, rozproszył się jak stado gołębi.
Jedna tylko osoba została.
Tą osobą był nasz przyjaciel Jakób Aubry, student, który w nadziei zagrania partyi w piłkę,