Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/237

Ta strona została przepisana.

godzina jej przechadzki; starajcie się abym nie była zbyt łajaną, za to, żem was tu wprowadziła.
— Jakto! — zawołał Askanio — więc panna Blanka nie wie...
— A! tak właśnie! Czy zgodziłaby się okazać nieposłuszną swojemu ojcu? Wychowałam ją w takich zasadach. Ja sama wzięłam na siebie całą odpowiedzialność. Ale trudno; nie można zawsze żyć jak w klasztorze. Raimbaut nie będzie nic widział, a jeżeli zobaczy, mam sposób zmuszenia go do milczenia a w najgorszym razie, nieraz już wytrzymałam burzę przeciw panu prewotowi.
Gdy była mowa o jej panu, pani Perrine bardzo była rozmowną, lecz sama Ruperta słuchała tylko jej opowiadania. Askanio słuchał tylko bicia serca swojego.
Jednak usłyszał słowa, które pani Perrine wyrzekła doń oddalając się: — Oto ulica, w której Blanka przechadza się co wieczór i gdzie przyjdzie bezwątpienia. Widzisz mój ładny pacyencie, że słońce cię tu nie dosięgnie.
Askanio uczynił znak podziękowania, postąpił kilka kroków i znowu pogrążył się w marzeniach oczekiwania, pełnego niepokoju i niecierpliwości.
Jednak usłyszał znowu te słowa, które pani Perrine mówiła przechodząc do pani Ruperty;