Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/251

Ta strona została przepisana.

— Zastanów się, Blanko — mówiła dalej pani Perrine, że byłoby zbrodnią nie dopuścić wyleczenia tak dobrze zaczętego. Dobry koniec dzida, usprawiedliwia środki ku niemu powzięte. Pozwalasz mu więc, spodziewam się, przyjść jutro zmrokiem? Dla ciebie samej będzie to rozrywką, moje dziecię, rozrywką bardzo niewinną; powiem nawet prawdę, że potrzebujesz roztargnienia, Blanko. A któż tam doniesie panu prewotowi, że złagodzono nieco surowość jego rozkazów? Zresztą, przed jego rozkazem zezwoliłaś ażeby Askanio przyniósł ci na pokazanie klejnoty, a ponieważ zapomniał ich dzisiaj, musi je przynieść jutro.
Blanka spojrzała na Askania: zbladł i z udręczeniem oczekiwał jej odpowiedzi.
Biednej młodej dziewczynie trzymanej jak w niewoli i traktowanej surowo, ta pokora niezmiernie pochlebiała.
Był więc ktoś na świecie zależący od niej i którego szczęście lub smutek jednem sprowadzała słowem! Każdy lubi mieć władzę.
Zuchwałe obejście hrabiego d’Orbec, świeżo poniżyło Blankę.
Biedna niewolnica! przebaczcie jej, nie mogła się oprzeć chęci ujrzenia promienia radości,