Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/252

Ta strona została przepisana.

błyszczącego w oczach Askania, rzekła też rumieniąc się i uśmiechając:
— Pani Perrine, przekonałaś mnie, niech tak będzie.
Askanio chciał mówić, lecz zdołał tylko złożyć ręce z uniesieniem; kolana uginały się pod nim.
— Dziękuję ci, piękna damo — rzekła Ruperta z głębokim ukłonem. No, Askanio, jesteś słaby jeszcze, czas już wracać. Podaj mi rękę i idźmy.
Młodzieniec znalazł zaledwie moc wyrzeczenia pożegnania i podziękowania; brak słów wynagrodził spojrzeniem, w którem umieścił całą swoją duszę, i powolny jak dziecko, poszedł za służącą z sercem przepełnionem radością.
Blanka upadła na ławkę zamyślona i przejęta upojeniem, które sobie wyrzucała i do którego nie była przyzwyczajona.
— Do jutra! — rzekła z tryumfującą miną pani Perrine żegnając swoich gości, odprowadzając ich, będziesz mógł, jeżeli zechcesz młodzieńczo, bywać tak codziennie przez trzy miesiące.
— Dlaczego tylko przez trzy miesiące? — zapytał Askanio, który marzył, że to będzie trwać wiecznie.
— Ponieważ za trzy miesiące — rzekła