— Nie śmiem spierać się z Waszą, królewską mością — rzekł Cellini — jednakże...
— No, powiedzmy sobie, mój przyjacielu, że obaj równej doznajemy przyjemności...
— Najjaśniejszy panie, nazwałeś mię swoim przyjacielem — rzekł Benvenuto — ten wyraz stokrotnie wynagradza mię za wszystko co uczyniłem dla Waszej królewskiej mości, za wszystko co mogę jeszcze dla Niego uczynić.
— A więc chcę cię przekonać, że nie próżne słowo wymknęło się z ust moich, i że jeżeli nazwałem cię moim przyjacielem, to dla tego, że jesteś nim rzeczywiście. Ukończ jak będziesz mógł najprędzej mojego Jowisza, a daję ci słowo szlacheckie, że o cokolwiek będziesz mnie prosił przynosząc go, otrzymasz, jeżeli tylko ręka królewska będzie mogła tego dosięgnąć. Rozumiecie mnie panowie, a jeżelibym zapomniał mojej obietnicy, chciejcie mi ją przypomnieć.
— Najjaśniejszy panie — zawołał Benvenuto — jesteś wielkim i szlachetnym królem, wstydzę się, że tak mało mogę uczynić dla Ciebie, kiedy tyle czynisz dla mnie.
Potem ucałowawszy rękę, którą król mu podał, Benvenuto Cellini wziął statuę swojego Jowisza i wyszedł z sali narad z sercem pełnem dumy i radości.
Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/265
Ta strona została przepisana.