Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/28

Ta strona została przepisana.

niósł głowę w chwili gdy Askanio wchodził, lecz skoro tylko Katarzyna postawiła przed nim lampę, którą wzięła idąc otworzyć drzwi, opuścił znowu głowę i dalej swą pracę prowadził.
— Mówiłem ci więc, mistrzu, że dla ciebie to cały dzień biegałem — rzekł znowu Askanio, dostrzegłszy złośliwe spojrzenia, jakie nań mistrz i Katarzyna zwracali, i starając się zwrócić rozmowę na inny przedmiot, a nie na swoje miłostki.
— I dla czegóż biegałeś dla mnie dzień cały? posłuchajmy!
— Wszak mówiłeś wczoraj mistrzu, że w tym domy złe mamy światło i że pragnąłbyś mieć inną pracownię?
— Bez wątpienia.
— A więc znalazłem ci ją.
— Czy słyszysz, Pagolo? — rzekł mistrz, odwracając się do milczącego ucznia.
— Słucham cię, mistrzu — ozwał się tenże, podnosząc po raz drugi głowę.
— No! porzuć na chwilę te rysunki i pójdź słuchać. Askanio znalazł inną pracownię, czy słyszysz?
— Wybacz mistrzu, lecz ztąd bardzo dobrze słyszeć będę, co powie mój przyjaciel Askanio. Chciałbym ukończyć ten szkic, bo zdaje mi się, że to nic nie szkodzi... gdy kto religijnie wypełniwszy