zatem, aby nieco zaczekał. Uzbroił się więc w cierpliwość i usiadł na ławce obok Askania, który utrudzony drogą, gorączką, i myślami, czuł się dość słabym.
Godzina upłynęła, Benvenuto zaczął liczyć minuty.
Z tem wszystkiem, myślał, toaleta księżnej jest rzeczą nader ważną i dla kwadransa mniej więcej oczekiwania, nie chcę utracić korzyści mojego kroku.
Jednak pomimo tej filozoficznej uwagi, zaczął liczyć sekundy.
Tymczasem Askanio stawał się coraz bledszym; chciał zamilczeć o swoich cierpieniach przed mistrzem i heroicznie postanowił czekać nic nie mówiąc; lecz od rana nic nie miał w ustach i chociaż nie przyznawał się do tego, czuł, że siły go opuszczają.
Benvenuto nie mógł dosiedzieć i zaczął przechadzać się wielkiemi krokami wzdłuż i wszerz.
Kwandrans jeszcze upłynął.
— Cierpisz moje dziecię? — rzekł Cellini do Askania.
— Nie, prawdziwie mistrzu; ty to raczej zdajesz się cierpieć. Lecz uspokój się, błagam cię, zapewne zaraz nadejdą.
Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/303
Ta strona została przepisana.