Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/327

Ta strona została przepisana.

Tak więc wszyscy cierpieli. Katarzyna nawet, Katarzyna, ów trzpiot, nie śmiała się już, nie śpiewała i często bardzo jej oczy czerwone od łez były.
Benvenuto nie kochał jej już, Benvenuto był od niejakiego czasu zimny i niekiedy nawet przykry dla niej.
Biedna Katarzyna miała oddawna jednę myśl, która stała się u niej monomanią.
Pragnąła zostać żoną Benvenuta.
Skoro przybyła do jego pracowni, sądząc, że mu służy za zabawkę, a on obszedł się z nią ze względami należnemi kobiecie a nie piękności, biedne dziewczę ujrzało się nagle wzniesionem, i uczuło zarazem głęboką wdzięczność dla swojego dobroczyńcy, oraz naiwną dumę, widząc się tak szlachetnie ocenioną.
Odtąd, już nie wskutek rozkazu, lecz na prośbę Celliniego, z radością zgodziła się służyć mu za model, i widząc się tyle razy wyobrażoną i tyle razy uwielbianą w bronzie, srebrze i złocie, po prostu przypisała sobie połowę powodzeń złotnika, będąc przekonaną, że te piękne kształty tak często chwalone, więcej do niej należały niż do mistrza.
Rumieniła się chętnie gdy winszowano Celliniemu czystości rysów tej lub owej statui; przekonywała się z ukontentowaniem, że była niezbę-