Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/335

Ta strona została przepisana.

przeszedł z rąk Jakóba Aubry na palac Danieli, ta powróciła do dawnego uporu.
Biedny szaleniec! spodziewał się, że posiadł już swoję kochankę, tymczasem został jej niewolnikiem.
Katarzyna znowu podług swojego życzenia, zdołała obudzić w sercu Benvenuta iskierkę zazdrości. Oto jakim sposobem:
Jednego wieczoru, gdy jej zalotność i zabiegi rozbiły się znowu o niewzruszoną powagę mistrza, przybrała również uroczystą postawę.
— Benvenuto — rzekła — zdaje się, że ani myślisz o twoich zobowiązaniach się względem mnie.
— Jakich zobowiązaniach, kochanko — odrzekł mistrz, zdając się szukać na suficie wytłomaczenia tej wymówki.
— Czy nie przyrzekłeś mi ze sto razy, że ożenisz się ze mną?
— Nie przypominam sobie — rzekł Benvenuto.
— Nie przypominasz sobie?
— Nie; zdaje mi się, że odpowiedziałem tylko: Zobaczemy.
— Jakże i zobaczyłeś?
— Tak.
— I cóż zobaczyłeś?