Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/383

Ta strona została przepisana.

w pobliżu, a przejęta ździwieniem i ciekawością, pobiegła otworzyć. Ujrzawszy jednak ucznia, osądziła za powinność okazać się oziębią.
— A! to ty, panie Askanio, czegóż żądasz? zapytała.
— Moja dobra pani Perrine, chciałem natychmiast te brylanty pokazać pannie Blance. Czy jest w ogrodzie?
— Tak, w zwykłej swojej alei. Lecz zaczekaj tu na mnie młodzieńcze.
Askanio, który nie zapomniał drogi, ruszył szybko nie zważając na guwernantkę.
— Zastanówmy się — rzekła ona sama do siebie zatrzymawszy się dla namysłu, sądzę, że lepiej uczynię jak ich samych zostawię i dozwolę Blance by dowolnie wybrała swój podarunek. Niekoniecznie potrzeba abym tam była, gdyż ona niezawodnie odłoży i dla mnie mały prezencik. Udam się, skoro skończy swoje kupno, wówczas nie będę mogła odmówić przyjęcia, pozostańmy więc tutaj i niebądźmy natrętni dobroci serca tego ukochanego dziecięcia.
Jak widzimy, zacna dama znała się na delikatności.
Blanka od dziesięciu dni zajęta była badaniem samej siebie, czy Askanio stał się jej najulubieńszą myślą.