Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/385

Ta strona została przepisana.

dość i smętność bardzo odpowiednie były jej twarzy.
Jeszcze mniej zdawała się należeć do ziemi.
Dlatego też Askanio, podziwiając ją iż była piękniejszą niż kiedykolwiek, popadł w skromną obawę, że pani d’Etampes pomyliła się.
Bo jakżeby tak nadludzka istota mogła pokochać go kiedy?
Stało naprzeciw siebie dwoje tych ładnych dzieci, które się kochały oddawna, nieśmiejąc sobie powiedzieć tego i dręcząc się bez miary.
Niewątpliwie powinni byli, znajdując się wobec siebie, w jednej chwili przebyć przestrzeń, jaką jednakowym krokiem przechodzili w swoich marzeniach.
Mogli teraz od razu wszystko sobie wyjaśnić, następnie w pierwszem uniesieniu radości wybuchnąć z wszystkiemi uczuciami, aż dotąd powściąganemu .
Lecz byli oboje zbyt jeszcze nieśmiałymi a pomimo, że zobopólne ich wzruszenie zdradziło jedno przed drugiem, dopiero po długich namysłach, ich dusze anielskie połączyły się.
Blanka oniemiała i zapłoniona powstała wiedziona wewnętrznem poruszeniem.