Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/392

Ta strona została przepisana.

— Bądź zdrów, do widzenia — rzekła szybko Blanka, składając swą rękę na ustach kochanka, ukradkowem poruszeniem pełnem wdzięku.
Ochmistrzyni się zbliżyła.
— No cóż moje dziecię, odezwała się do Blanki, czy zburczałaś zbiega i wybrałaś piękne klejnociki?
— Oto są — rzekł Askanio składając w ręku ochmistzyni pudełko z klejnotami, które przyniósł, a w cale nawet nie otworzył — uradziliśmy z panną Blanką, że pani sama wybierzesz z nich, które ci się podobają najlepiej, po resztę przyjdę jutro.
To wyrzekłszy, zniknął rzuciwszy na Blankę ostatnie spojrzenie, które wszystko jej powiedziało, co on miał powiedzieć.
Blanka zaś z rękoma na wpół złożonemi na piersiach, jakby dla objęcia szczęścia w nich zawartego, stała nieruchoma w czasie gdy pani Perrine wybierała pomiędzy cudownemi pieścidełkami przyniesionemi przez Askania.
Niestety! biedne dziecię straszliwie zostało przebudzone z miłych snów swoich.
Kobieta jakaś w towarzystwie jednego z służących prewota, stanęła przed nią.
— Jego jaśnie wielmożność hrabia d’Orbec, który powróci pojutrze, od tej chwili przysyła