Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/398

Ta strona została przepisana.

venuto uśmiechając się; i cóżeś mu na to odpowiedziała Katarzyno?
— Parsknęłam ze śmiechu nie mogąc już dłużej wytrzymać, co też dyabelnie zbiło z tonu pana Pagola. Odszedł wyrzucając mi, że nic mam serca i chcę jego śmierci i t. d. i t. d. Tak ciągle robiąc młotkiem i pilnikiem, przemawiał do mnie przeszło pół godziny, bo on jeśli się rozgada to wielki z niego papla.
— Lecz nakoniec cóżeś mu odpowiedziała, Katarzyno?
— Com mu odpowiedziała? W chwili gdyś zapukał do drzwi i gdy właśnie położył na stole naszyjnik wykończony, rzekłam poważnie ująwszy go za rękę: „Pagolo, przemawiasz jak retor!” I dla tego to, gdyś wchodził miał on tak głupią minę.
— Źle uczyniłaś, Katarzyno; nie należy go zniechęcać.
— Powiedziałeś mi, żeby go słuchać, słuchałam go więc. Czy mniemasz, że to tak łatwo słuchać przemawiających pięknych chłopców? A jeśli zdarzy się kiedykolwiek z tego jaki wypadek?
— Nie tylko powinnaś go słuchać moje dziecię, lecz należy mu odpowiadać, to nieodbicie potrzebnem jest do mojego planu. Mów do niego naprzód bez gniewu, potem z wyrozumiałością,