aby Benvenuto zasnął, mając do mnie urazę; wypełnij więc natychmiast mój rozkaz i niech jutro rano, wstając, mam pomyślną odpowiedź.
Pompeo wyszedł więc z Watykanu opuściwszy uszy i udał się do sklepu Benvenuta, który znalazł zamkniętym.
Zajrzał przez dziurkę od klucza, przez szpary we drzwiach; przeglądnął wszystkie okna, spodziewając się ujrzeć gdziekolwiek światło; lecz widząc, że wszędzie ciemno, odważył się zapukać do drzwi raz, potem drugi cokolwiek mocniej, nareszcie trzeci raz jeszcze mocniej.
Wtedy otworzyło się okno na pierwszem pięrze i Benvenuto pokazał się w koszuli z rusznicą w ręku.
— Kto tam? — zapytał.
— Ja — odrzekł posłaniec.
— Kto, ty? — powtórzył złotnik, poznając od razu Pompea.
— Ja, Pompeo.
— Kłamiesz — rzekł Benvenuto — znam bardzo dobrze Pompea; jest to taki tchórz, że nie odważyłby się o tej godzinie wyjść na ulice Rzymu.
— Ale, kochany Cellini, przysięgam ci...
— Milcz; jesteś łotrem co przybrał nazwisko tego biedaka, ażeby się dostać do mego domu i okraść mnie.
Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/40
Ta strona została przepisana.