Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/400

Ta strona została przepisana.

— Przerwałem ci samotność i pracę mistrzu — rzekł Askanio.
— Nie Askanio, twoje przyjście zawsze jest dla mnie pożądanem.
— Mistrzu, mam ci powierzyć tajemnicę i upraszać cię o wyświadczenie mi przysługi.
— O mów. Potrzebujeszże mojej kieski? mojego ramienia, czy też myśli?
— Bydź może, że będę potrzebował tego wszystkiego, ukochany mistrzu.
— Tem lepiej! Jestem twoim ciałem i duszą. Askanio, ja także mam ci coś wyznać, tak wyznać: albowiem bez tego będę się mniemał występnym, dopóki ty mnie nie rozgrzeszysz. Lecz mów pierwszy.
— A więc mistrzu... Lecz wielki Boże! co znaczy ten szkic? — zawołał Askanio przerwawszy mowę.
Spostrzegł zaczęty posąg Hebe, a w owym rozpoczętym posągu poznał Blankę.
— To Hebe — odpowiedział Benvenuto, którego oczy zajaśniały — jest to bogini młodości. Jakże, czy piękną ją znajdujesz, Askanio?
— A, cudowną! Lecz te rysy... ja znam je.. nie, to nie jest złudzenie.
— Niebaczny! ponieważ do połowy uniosłeś zasłonę, muszę więc ją zerwać zupełnie, zdaje się,