Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/414

Ta strona została przepisana.

Nie przyłączając się do żadnej koteryi i nie mieszając do żadnej rozmowy, benedyktyn Franciszek Rabelais z uśmiechem ukazującym białość zębów, badał wzrokiem, słuchał, żartował ze wszystkich i ze wszystkiego, gdy tymczasem Tribulet, ulubiony trefniś Jego królewskiej mości tarzał swój garb i potwarze pomiędzy nogi przechodzących, a korzystając ze swego wzrostu, mógł kąsać bez narażenia się na niebezpieczeństwo, gdyż nie zawsze ból był dotkliwym.
Co do Klemensa Marot kamerdynera królewskiego, w nowy strój przybranego, ten wydawał się również zakłopotanym jak w dniu, w którym go widzieliśmy w pałacu Etampes.
Widocznem było, że miał w kieszeni wiersz