— Oto — odpowiedział mu — spojrzyj na tę starą małpę, która tam rozmawia z prewotem Paryża stojącym przy tej ślicznej panience.
Tą śliczną panienką była Blanka, którą wszyscy wykwintnisie podziwiali z zajęciem. Co się tyczy starej małpy, wydał się on Askaniowi tak odrażającym, jakim się tylko współzalotnik wydać może.
Po chwili poświęconej tej uwadze, zbliżył się Askanio do hrabiego z wielkim zadziwieniem Blanki i prosił go w włoskim języku, ażeby się udał do księżnej. Hrabia po krótkiej wymówce przed swoją narzeczoną i znajomymi, pospieszył posłuszny wezwaniu pani d’Etampes, Askanio udał się za nim, rzuciwszy okiem porozumienia na Blankę, zmieszaną tym posłannictwem, czyli raczej widokiem posła.
— Dzień dobry — rzekła pani d’Etampes spostrzegłszy d’Orbeca — bardzo mi przyjemnie hrabio, że cię widzę, albowiem mam z tobą o ważnych rzeczach pomówić. Moi panowie — rzekła do otaczających ją dworzan, jeszcze dobry kwadrans upłynie nim Najjaśniejsi państwo przybędą; jeżeli pozwolicie, korzystając z tego czasu pomówię z moim dawnym przyjacielem panem d’Orbec.
— Co to za jeden tem młodzieniec? — zapytał hrabia.
Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/422
Ta strona została przepisana.