Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/439

Ta strona została przepisana.

Tego dnia, spodziewając się wkrótce zachwycić współzawodnika i Europę, był nadzwyczajnie uprzejmy i łaskawy dla wszystkich.
Ośmielony pogodnem obliczem króla, Tribulet przyczołgał się do nóg jego w chwili gdy miał próg przestąpić.
— O, o! Najjaśniejszy panie — zawołał głosem żałosnym, przychodzę pożegnać ciebie, Waszą królewską mość, musisz utracić mnie; opłakuję więc bardziej ciebie jak sam siebie. Cóż się z tobą stanie Najjaśniejszy panie gdy nie będziesz mieć przy sobie Trybuleta, którego tak lubiłeś?
— Cóż to znaczy? co za myśl opuścić mnie w chwili gdy dla dwóch monarchów będzie za mało jednego trefnisia?
— Tak Najjaśniejszy panie, masz słuszność, dla jednego trefnisia będzie za mało dwóch monarchów.
— Nie chcę słyszeć o tem. Musisz pozostać, ja ci rozkazuję.
— Niestety! łatwo to wyrzec, ale czy pan Viville usłucha tego postanowienia, bo przysiągł, że mi najprzód uszy obetnie, a potem duszę z ciała wypędzi... jeżeli tylko ją mam, dodał niedowiarek, który za takie bluźnierstwo zasłużył na ucięcie języka; i o cóż mu chodziło proszę, powtórzyłem mu tylko co mówią o żonie jego.