Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/455

Ta strona została przepisana.

dać krzyku. Posłuchaj, w czasie mojej wycieczki do Flandryi, miałem sobie zlecone wyprawić na tamten świat czterech przyjaciół razem podróżujących. Mój klient chciał naprzód dobrać mi trzech towarzyszy; lecz ja mu na to odpowiedziałem, że albo sam jeden podejmę się tego interesu, albo w przeciwnym razie nie chcę należyć do niego zupełnie. Zgodził się przeto, pozostawiając mi środki wykonania mego zamysłu, bylebym tylko dostawił mu czterech trupów, to otrzymam za każdego osobną nagrodę. Wywiedziawszy się o drodze jaką mieli przebywać, oczekiwałem ich w gospodzie, gdzie koniecznie wypadało im stanąć na popas.
Właściciel gospody trudnił się przedtem naszym rzemiosłem; na starość postanowił bezpieczniejszym sposobem odzierać podróżnych, zostawszy karczmarzem, lecz z tem wszystkiem żywił w sercu swojem zamiłowanie dla swoich byłych towarzyszów i nie wiele mnie trudów kosztowało nakłonić go do uczestnictwa w powziętym planie, za wynagrodzeniem jedna dziesiąta łupów moich.
Zgodziwszy się na to, oczekiwaliśmy na czterech podróżnych, którzy niebawem ukazali się na zakręcie drogi, a następnie zsiadłszy z koni, zamyślali je popaść i sami się posilić.