Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/456

Ta strona została przepisana.

Wtedy oberżysta uprzedził ich, że stajnia jego jest tak ciasną, iż każdy pojedynczo musi wprowadzić konia swego, gdyż w przeciwnym razie nie mogliby się obrócić i konie by się pokaleczyły.
Pierwszy, który przestąpił próg stajni, tak długo w niej bawił, że drugi się zniecierpliwił i poszedł za nim, lecz i ten również w niej pozostał.
Trzeci jeszcze niecierpliwszy poskoczył chcąc ich wyprowadzić, lecz i ten się zatrzymał, nakoniec czwarty zdziwiony tą powolnością — zapytał oberżysty, coby to znaczyło.
— A! domyślam się teraz — odpowiedział oberżysta, ponieważ stajnia jak mówiłem jest zbyt ciasną, wyszli zapewne tylną furtką. Te słowa ośmieliły czwartego, który poprowadził swojego konia do stajni, ja uważając, że nie mam się przyczyny obawiać, gdyż domyślacie się zapewnie, że i ja tam byłem, dozwoliłem mu wydać okrzyk zadziwienia, czyli pożegnania swoich towarzyszy. Wprawie rzymskiem Ferrancie, to mogłoby dać się określić temi słowy: „trucidacio per divisionem necis.” Lecz nasz złotnik coś nie nadchodzi! Byleby go tylko nie spotkał jaki przypadek! Wkrótce już zupełnie się ściemni.
— „Suadentque cadentia sidora somnos” —