Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/457

Ta strona została przepisana.

dodał Fracasso! Mając to na uwadze moi przyjaciele, strzeżcie się, ażeby w ciemności nie użył podstępu, który raz jeden udał mi się pomyślnie; było to w czasie moich podróży po Renie. Lubiłem zawsze brzegi Renu, okolice tamtejsze mają w sobie coś malowniczego. Ren jest to rzeka poetów. Marzyłem więc nad brzegiem Renu, i taki był przedmiot rozmyślań moich.
Szło o to, ażeby się pozbyć pewnego pana nazwiskiem Schrekenstein, jeżeli mnie pamięć nie zawodzi.
Lecz nie było to łatwą rzeczą, gdyż nie wychodził nigdy bez licznego orszaku.
Ułożyłem więc plan następujący:
Ubrałem się najprzód zupełnie tak samo jak on, i w czasie ciemnej nocy oczekiwałem na niego i jego towarzyszy.
Dostrzegłszy poruszającą się masę wśród samotnej i ciemnej nocy, „obscuri sub nocte”, napadłem z szalonym zapędem na Schrekensteina, który szedł cokolwiek naprzód; lecz przedewszystkiem zrzuciłem mu kapelusz z piórami z głowy i zmieniłem z nim pozycyę, to jest obróciłem się tak jak on plecami do towarzyszy jego.
Następnie ogłuszywszy go gifesem szpady, zacząłem krzyczeć pośród zgiełku, wrzawy i płaczu: