Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/461

Ta strona została przepisana.

ko niższym od tego, a jeżeli to on jest, nie ma przy sobie złota, więc ten przeklęty wicehrabia oszukał nas.
— Jabym miał mieć złoto? — odezwał się Benvenuto dosłyszawszy tę mowę, a zawsze odpierając razy. — Mam tylko kilka sztuk miedziaków i tych siebie nie dam wydrzeć bezkarnie, możecie przypłacić drożej za nie jakbyście napadli na obładowanego złotem.
— Do kata! — zawołał Prokop — to musi być rzeczywiście wojskowy. Alboż to złotnik umiałby tak zręcznie władać orężem? Poćcie się jeżeli się wam podoba. Co do mnie, nie myślę bić się dla sławy.
I Prokop mrucząc wystąpił z walki, gdy trze towarzysze jego zwalniali natarcie w skutku powątpiewania i przykładu danego przez Prokopa.
Benvenuto poznawszy to, starał się korzystać z czasu i rozpoczął odwrot, lecz nie przestając ciągle odpierać zadawanych razów, podobnie jak dzik gdy wiedzie sforę psów za sobą.
— Dobrze, dobrze, chodźcie ze mną moje zuchy — wołał Benvenuto; — chodźcie ze mną, aż do Pré-aux-Clercs, do Czerwonego Domu gdzie oczekuje na mnie moja księżniczka, której ojciec jest szynkarzem. Mówią, że droga nie jest bez-