w kilku godzinach prześcigałem w robocie moich towarzyszy; biłem się o jedno słowo, kochałem się z pierwszego spojrzenia; w istocie, wyborny byłby ze mnie małżonek.
Przytem, wrażenie jakiego doznawałem przy Stefanie, było odmienne od tego, jakie wzbudzały we mnie piękne kobiety z Porto del Prato albo z Borgo Pinti.
Stefanę uważałem za siostrę i nic więcej; obawiałem się jej prawie.
Powracając z moich wycieczek, nie ośmieliłem się spojrzeć na nią.
Wtedy uważałem, że nie była poważną jak zwykle, lecz smutną.
Przeciwnie, zajmując się gorliwie pracą gdy pozostawałem w domu, szukałem wzrokiem Stefany, jej słodkiego spojrzenia i pragnąłem jej głos usłyszeć; przywiązanie jakie we mnie wzniecała, odznaczało się uczuciem uroczystem, którego dokładnie nie pojmowałem, lecz mnie zachwycało.
Częstokroć wśród hucznej zabawy, myśl o Stefanie nagle powstawała i zapytywano mnie dlaczegom się zadumał; zdarzało się, że gdym dobył oręża lub sztyletu a wymówiłem jej imię, podobnie jak się wzywa świętej, wychodziłem z boju bez szwanku.
Pomimo to, uczucia moje dla tego dziecięcia
Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/487
Ta strona została przepisana.