Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/506

Ta strona została przepisana.

tam siedziałam, być może, iż moje słabe oczy w skutek znużenia nad robotą, zmrużyły się...
— Podług zwyczaju — przerwała złośliwie Pulcheria.
— Bądź co bądź — mówiła dalej pani Perrina, nie zważając wcale na potwarczy docinek — około dziesiątej wstałam z krzesła i poszłam do ogrodu po pannę Blankę. Nie mogąc jej dostrzedz, zaczęłam wołać, szukać, nakoniec myślałam, że wróciła do domu i udała się na spoczynek bezemnie, jak to już nieraz było, gdy drogie dziecię nie chciało mnie trudzić. Sprawiedliwe nieba! któżby pomyślał!...
— A! mości prewocie bądź pewnym, że wychowanka moja nie dała się uwieść kochankowi, lecz została porwaną. Wpoiłam w nią bowiem zasady...
— A dzisiaj rano — przerwał prewot z nie cierpliwością... dziś rano?
— Dziś rano, widząc, że nie schodzi. Najświętsza Panno zmiłuj się nad nami!
— Daj pokój do dyabła tym litaniom! — zawołał pan d’Estourville i opowiedz wszystko po prostu bez tych jeremiad.
— A! mości prewocie, przecież mi nie możesz wzbronić opłakiwać tego dziecięcia, dopóki sję nie wynajdzie. Dziś rano dziwno mi było, że