Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/520

Ta strona została przepisana.

Koń osiodłany oczekiwał na niego w pierwszym dziedzińcu, trzymał go Jan.
W tej chwili Katarzyna zbliżyła się do Benvenuta i wziąwszy go na stronę — rzekła:
— Panie twój odjazd w drażliwem położeniu mnie stawia.
— Jak to moje dziecię?
— Pagolo kocha mnie coraz gwałtowniej.
— W istocie?
— Ciągle mi plecie a swojej miłości.
— I cóż ty na to?
— Stosownie do rad pańskich, odpowiadam mu, że trzeba się namyśleć, a wtedy być może, że wszystko da się pogodzić.
— Bardzo dobrze.
— Jakto bardzo dobrze? Lecz nie wiesz, że on za prawdę przyjmuje to wszystko co mówię, a ja zobowiązuję się nie na żart względem tego młodzieńca. Przed dwoma tygodniami wskazałeś mi sposób postępowania, nie prawdaż?
— Być może, jednak nie przypominam sobie.
— Lecz ja lepszą mam pamięć. Przez pierwsze pięć dni odpowiadałam, starając się wywieśdź go z błędu, że winien się przemódz i przestać mnie kochać. Następnych pięć dni, słuchalam go w milczeniu, była to raczej odpo-