Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/527

Ta strona została przepisana.

wek Franciszka I-go, zaś dla Karola V-go tylko znużeniem.
Z tem wszystkiem Karol V-ty chwycił z upragnieniem sposobność przekonania się, czy nie jest jeńcem; jakoż odosobniwszy się od orszaku polujących, udał się w inną stronę i zbłądził; lecz widząc się sam w lesie, wolny jak powietrze unoszące liście, uspokoił się zupełnie i odzyskał dobry humor.
Mimo to, powróciwszy do punktu zbornego, oblicze jego znów okryło się barwą trwożliwości, gdy ujrzał Franciszka I-go dążącego naprzeciw niemu z zakrwawionym oszczepem, którym ugodził dzika.
Bohater z pod Marignan i Pawii, odznaczał się nawet wśród swoich rozrywek królewskich.
— Dalej kochany bracie, bądź weselszy — odezwał się Franciszek I-szy biorąc Karola Y-go pod rękę, gdy obaj monarchowie zsiedli z koni przed bramą pałacową i wprowadzając go do galeryi Dyany, jaśniejącej malowidłami Rossa i Primaticcia. Na honor, tak jesteś smutny, jak ja byłem w Madrycie. Przyznaj bracie, że ja miałem do tego przyczynę, będąc twoim jeńcem, tym czasem ty jesteś moim gościem. Raduj się więc z nami jeżeli nie z tych uroczystości, zbyt błahych