Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/559

Ta strona została przepisana.

zakonnicy byli tak niewinni, że tylko osoby świeckie doznawały tych szczególnych wrażeń, a don Enguerrand wolny od wszelkiego wzruszenia podobnego rodzaju, o jakiem wspomnieliśmy, tak dalece był zadowolony z głosu Antonia, iż polecił, ażeby odtąd on jeden tylko śpiewał odpowiedzi na przemian z organem.
Zresztą postępowanie nowicysza było wzorowe, służył przeorowi gorliwie i pilnie.
Jedynie zarzucić mu było można ciągłe roztargnienie; ciągle ścigał wzrokiem przeora.
Don Enguerrand mawiał do niego:
— Antonio, czego tam patrzysz, Antonio?
— Patrzę na ciebie mój ojcze — odpowiadał młodzieniec.
— Patrz lepiej w książkę...
— Czegóż jeszcze patrzysz? Antonio spojrzyj w obraz Bogarodzicy...
— Gdzie znowu patrzysz?...
— Na ciebie patrzę mój ojcze.
— Antonio patrz na krzyż święty.
Prócz tego don Enguerrand zauważył czyniąc rachunek swojego sumienia, że od czasu przyjęcia Antonia, złe myśli nasuwały się mu częściej niż poprzednio.
Dawniej więcej nie zgrzeszył jak siedm razy dziennie, co jak wiadomo, jest liczbą świętych;