Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/569

Ta strona została przepisana.

To chwilowo znów ją, uspokoiło i postanowiła zasnąć.
Lecz sen, ten skarb ubogiego, pożądany częstokroć od bogacza, nie zależy od naszej woli: Bóg otwiera mu co wieczór podwoje nieba, a on według swego dziwactwa i upodobania, nawiedza tego kto mu się podoba, nie słuchając wcale głosu wzywanego, pukając owszem do drzwi tych, co go się najmniej spodziewali.
Ruperta długo przyzywała go, a on jej nie słuchał.
Nakoniec około północy ogarnęło ją znużenie; myśli i tak zwykle nieuporządkowane, zerwały wątłą nić łączącą je ze sobą i rozproszyły się jak ziarnka różańca.
Tylko jej serce wzburzone obawą, nie przestało czuwać, lecz nareszcie i ono zasnęło; lampa paliła się ciągle.
Lecz jak każdy utwór ludzki, lampa zgasła w dwie godzin po zaśnięciu Ruperty, a to dla bardzo naturalnej przyczyny, to jest dla braku oleju; najprzód stopniowo traciła żywość światła, potem tylko migotała, na koniec wydawszy żywy płomień, zupełnie zagasła.
Właśnie w tej chwili Ruperta dręczona była okropnem marzeniem; śniło się jej, iż wracając wieczorem od Perriny ścigana była przez pokutujące-