Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/585

Ta strona została przepisana.

— Lecz co Askanio miał tam do czynienia o tej godzinie?
— Właśnie i ja sam się o to pytałem, a że nikt mi nie mógł odpowiedzieć, postanowiłem odkryć rzecz całą. Wytrzeszczyłem oczy z całej siły i nakoniec dojrzałem przez otwory wyobrażające ślepie bałwana, ducha ubranego w bieli, ducha kobiety, przy nogach której Askanio klęczał jakby przed Madonną. Nieszczęściem owa Madonna stała plecami do mnie i nie mogłem widzieć jej twarzy, podziwiałam tylko prześliczną szyję. Nie uwierzysz wicehrabio jak piękne szyje mają widma! szyje łabędzie, białe jak śnieg. Askanio też patrzał w nią z czcią, bezbożnik! z ubóstwieniem, które mnie przekonało, że widmo nie było czem innem tylko kobietą. Cóż ty na to mój drogi! Zdaje się, że to nie zły pomysł ukrywać kochankę w głowie posągu.
— W istocie oryginalny — rzekł Marmagne śmiejąc się i rozmyślając zarazem — bardzo oryginalny na honor. Czy nie domyślasz się kto była ta kobieta?
— Na honor! ani się mogę domyśleć. A tobie jak się zdaje?
— Ja toż samo.