Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/587

Ta strona została przepisana.

— Żegnam cię więc drogi przyjacielu — rzekł Jakób Aubry ściskając rękę wicehrabiego. Twoja rada jest roztropną i usłucham jej. Życzę ci pomyślności, niech Kupido czuwa nad tobą.
Rozłączyli się, Marmagne dążąc na ulicę Hautefeuille, a Jakób Aubry do swojego mieszkania przy ulicy la Harpe.
Wicehrabia skłamał przed uczniem, iż się nie domyśla kto mógł być widmem kobiety, któremu cześć oddawał Askanio.
Zaraz powziął myśl, że ową mieszkanką w głowie Marsa nie może być kto inny tylko Blanka.
Obecnie jakieśmy to nadmienili, Marmagne pałał zarówną nienawiścią dla prewota, d’Orbeca, jak i Benvenuta, znajdował się przeto w kłopotliwem położeniu co do zaspokojenia zemsty swojej, gdyż jednej stronie zrządzając przykrość, drugiej sprawiał niewymowną radość.
Jeśli zamilczę, d’Orbec i prewot pozostaną w dotychczasowym kłopocie; Benvenuto zaś będzie się cieszył owocem swojego podstępu.
Jeżeli przeciwnie, wykryję porwanie, Benvenuto będzie w rozpaczy, prewot zaś odzyska córkę a d’Orbec narzeczoną.
Postanowił przeto z namysłem postąpić