Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/614

Ta strona została przepisana.

— Poleciłam się opiecie boskiej — odpowiedziała Blanka z prostotą.
— O jakimże to Bogu panna mówisz? A! zapewne myślałaś o bożku Marsie — rzekła księżna z szyderczem i obelżywem przymrużeniem oczu sobie właściwem i tak często przez nią używanem na dworze królewskim.
— Pani, znam tylko jednego Boga: Boga zalecającego miłosierdzie w pomyślności, a pokorę wśród wielkości. Biada tym co go nie uznają, przyjdzie bowiem dzień, w którym on nawzajem ich się wyrzeknie.
— Wybornie mościa panno, właśnie też obrałaś chwilę do prawienia morałów, wreszcie możebym uznała ich stosowność, gdybym nie była przekonaną, że pragniesz tym sposobem usprawiedliwić bezczelność twojego postępku.
— Nie sądź pani — odpowiedziała Blanka bez goryczy, wzruszając nieznacznie ramionami, ażebym usiłowała tłomaczyć się, nie wiem zkąd wasz prawo badania. Jeżeli ojciec mój zadami pytania, odpowiem mu z uszanowaniem; jeżeli zaś będzie mi czynił wyrzuty, będę się starała uniewinnić; lecz teraz księżno, dozwolisz, że zachowam milczenie.
— Pojmuję, mój głos jest ci natrętnym,