Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/619

Ta strona została przepisana.

Wszyscy ludzie gonią za wielkością wcześniej lub później.
— Być może, odrzekła Blanka z uśmiechem; lecz mój Askanio nie należy do ich liczby.
— Milcz, zawołała rozgniewana Anna tupając nogą.
Tak więc przebiegła księżna nie mogła przemódz skromnej dziewicy, sądząc, iż ją pokona samą potęgą swojego głosu; na złośliwe zapytania, Blanka miała w pogotowiu odpowiedzi proste i skromne, które mieszały panią d’Etampes. Księżna poznała, że ślepa nienawiść skierowała ją na mylną drogę; zmieniła więc postępowanie; poprzednio bowiem niespodziewając się znaleźć tyle wdzięków i rozumu, mniemała, że upokorzy Blankę, teraz zaś usiłowała ją podejść.
— Przebacz moje dziecię, rzekła do niej, iż się uniosłam; nie miej mi tego za złe; masz tyle wyższości nademną, że zazdrość moja może być usprawiedliwioną. Niestety! uważasz mnie podobnie jak wielu, za złą kobietę! Lecz prawdę mówiąc nie jestem nią, tylko przeznaczenie pchnęło mnie na złą drogę. Przebacz proszę raz jeszcze, bo że obie kochamy Askania, to jeszcze nie powód byśmy się nienawidziły. Zresztą gdy on ciebie tylko kocha, winnaś się pobłażającą okazać. Chciej mnie uważać za siostrę. Pomówmy otwarcie, bo