Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/62

Ta strona została przepisana.

— Więcej niż kiedykolwiek, kochany gościu — odrzekł Benvenuto.
— Słuchaj — powiedział gubernator — gadaj mi co chcesz, lecz mówię ci szczerze, uważam to za niepodobieństwo.
— Niepodobieństwo, panie Georgio, niepodobieństwo! — odrzekł artysta — wszak pan wiesz dobrze, że ten wyraz nie istnieje dla mnie... dla mnie, co zawsze ćwiczyłem się w tem, aby wykonywać rzeczy najniepodobniejsze i to z powodzeniem. Niepodobieństwo! Czyż pan sądzisz, że ten co może ze szmaragdów i dyamentów stworzyć kwiat piękniejszy niż wszystkie kwiaty, które okrywa rosa... nie potrafi stworzyć skrzydeł?
— Niech mi Bóg przebaczy — rzekł gubernator — lecz to twoje zuchwałe zaufanie, przyprawi mię chyba o utratę głowy! Lecz wreszcie, aby skrzydła mogły cię utrzymać w powietrzu, co przyznam wydaje mi się niepodobieństwem, jakąż formę im nadasz?
— Już dosyć nad tem myślałem, jak się pan spodziewać powinieneś, gdyż bezpieczeństwo mojej osoby od kształtu tych skrzydeł zależy.
— No, więc?
— Więc uważając wszystkie zwierzęta latające, gdybym chciał uczynić to za pomocą sztuki co one otrzymały od Boga, nie widzę jak tylko