Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/634

Ta strona została przepisana.

— Skoro przed drzwiami stoi drab podobny tobie....
— I cóż dalej?
— Odpędzam draba i wywalam drzwi, odpowiedział Benvenuto. Jednocześnie silnem uderzeniem pięści powalił na ziemię służącego a pchnięciem nogi drzwi otworzył.
— Na pomoc! zawołał służący.
Lecz krzyk biedaka był bezużytecznym; Benvenuto bowiem przeszedłszy z przedsionka do przedpokoju, zastał tam sześciu ludzi jak się zdaje oczekujących na niego. Domyślił się, że księżna dowiedziawszy się o jego powrocie, przedsięwzięła stosowne środki. Benvenuto w każdem innem zdarzeniu, zwłaszcza mając sztylet i oręż przy boku, byłby natarł na służalców i rozpędził ich; lecz gwałt podobny w pałacu kochanki króla, mógł pociągnąć za sobą smutne następstwa. Poraz drugi rozsądek gniew w nim przeważył; a pewnym będąc, że przez monarchę przyjętym zostanie, wsunął w pochwę szpadę do połowy wydobytą, i postanowił się oddalić, lecz tak jak lew, który cofając zatrzymuje się za najmniejszym szelestem, przebył zwolna przedsionek ciągle się oglądając, następnie dziedziniec pałacu i podążył do Luwru.
Tym razem Benvenuto odzyskał właściwą postawę i chód umiarkowany, lecz spokojność ta