dworaka przybyłego jednocześnie ze złotnikiem. Proszę pana, wnijdź hrabio la Faye, margrabio des Prés...
— A ja! ja! zawołał Benvenuto.
— Dowiedz się pan, że król powróciwszy przed kwadransem powiedział: jeżeli ten zuchwały Florentczyk ukaże się tutaj, niech się dowie, że nie chcę go widzieć, i radźcie mu ażeby był posłuszny i uległy, jeżeli nie chce zrobić porównania pomiędzy Chatelet a zamkiem Ś-go Anioła.
— Cierpliwości! wzywam cię, przybądź mi na pomoc! szepnął Benvenuto głosem stłumionym; na Boga! nie przywykłem, ażeby mi królowie oczekiwać kazali. Watykan nie stoi niżej od Luwru, a Leon X-ty od Franciszka I-go, nie czekałem wszakże przededrzwiami Watykanu; lecz domyślam się, król był u pani d’Etampes i został przez nią poburzony. Tak, to nie co innego; lecz cierpliwości dla Askania! cierpliwości dla Blanki!
Pomimo chwalebnego postanowienia okazania się umiarkowanym, zmuszony był oprzeć się o kolumnę, serce mu biło, nogi się uginały. Ta ostatnia zniewaga nietylko że dotknęła jego dumę, lecz nadto zraniła przyjaźń. Duszę miał przepełnioną goryczą i rozpaczą; ściągnięte usta, zmartwiałe spojrzenie i ściśnięte pięści, świadczyły o gwałtowności cierpień.
Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/636
Ta strona została przepisana.