Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/641

Ta strona została przepisana.

za niego i będę pamiętał. Bądź więc spokojny mistrzu Cellini, żegnam cię.
Poczem konetabl odwrócił się i kazał wpuścić kogo innego.
Benvenuto pożegnał konetabla, i zawsze trawiony gorączką udał się do kanclerza Poyet, mieszkającego w pobliżu bramy S-go Antoniego.
Kanclerz Poyet tworzył z ostrym i uzbrojonym od stóp do głowy konetablem Montmorency, najzupełniejszą sprzeczność tak moralną jak fizyczną.
Był uprzejmym, przebiegłym, ujmującym; zanurzony całkiem w futrzanem gronostajowem odzieniu, zaledwie ukazywał łysą głowę, gdzieniegdzie siwym włosem upstrzoną, żywe oczy, ściągnięte usta i białą rękę. Był również uczciwym jak konetabl, lecz nie odznaczał się otwartością tamtemu właściwą.
Benvenuto czekał blizko pół godziny; lecz już się był nazwyczaił do czekania.
— Ekscelencyo, rzekł do kanclerza, przychodzę przypomnieć słowo królewskie dane mi w jego obecności, przyczem Najjaśniejszy pan wezwał pana nietylko na świadka, lecz niejako poręczyciela takowego.
— Wiem o czem chcesz mówić, mości Banvenuto, przerwał Poyet, gotów jestem, jeżeli sobie