przemożna kobieta. Czy rozumiesz Jakóbie, nie chciał mi jej powierzyć, szlachetne serce! lecz bądź spokojna Stefano; nie obawiaj się o dziecię twoje, będę go bronić do ostatniego tchnienia... i oswobodzę! A! a ten zdrajca, który nas zaprzedał, gdzie on jest? uduszę go własnemi rękami! Żebym tylko mógł dożyć trzech dni jeszcze, Stefano, gdyż ogień który mnie pali, zniszczy życie moje. A! gdybym umarł nie dokończywszy odlewu Jowisza. Do odlewni moje dzieci!
Po pierwszych wyrazach Benvenuta, Jakób Aubry zbladł okropnie, gdyż poczuł się winnym.
Poczem w miarę jak Benvenuto mówił, domysły jego zmieniły się w przekonanie, wtedy przyszła mu myśl do głowy, którą wykonać zamierzył; oddalił się szybko w milczeniu, podczas gdy Benvenuto biegł w gorączkowym zapale do odlewni, a za nim spieszyli robotnicy, i wołał ciągle jak obłąkany:
— Do odlewni moje dzieci, do odlewni!